Łączna liczba wyświetleń

piątek, 8 lipca 2011

Jest piątek, weekndu początek.

Dzisiaj nie było cackania się z Mistrem. Nie tam żadne hocki klocki. Mistr dostał zamówienie tłumaczenia materiałów promocyjnych o energetyce z niemieckiego [fuj!] na czeski [mrr!] i żeby nie marnować czasu musiał zavolat překladatelům. No i nie ma taryfy ulgowej. Dawaj po czesku  Czechom tłumacz wszystko i się dogaduj przez telefon. Poszło :] Tłumacz już się zagłębia w zleceniu. Moralne zwycięstwo zostało odniesione. A dzisiaj w nocy Mistrovi się śnił czeski sen. W sensie po czesku mu się śniło. Czeski film. Czyli hiszpańska wioska*. Sen nie był jakiś złożony, bo z uwagi na to, że wieczorem Mistr patrzał „Czarnego Łabędzia” to mu się on przyśnił v češtině. Je to hustý. Czyli: grubo.

* czeski film = španělská vesnice/ czyli hiszpańska wioska. Czesi tak określają sytuację, którą my zwiemy czeskim filmem. Ciekawe,jak na to mówią Hiszpanie. Pewnie: polska autostrada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz